Ja, hipis - narkoman

Ja, hipis - narkoman

23%
2 557
z potrzebnych 11 100 zł = 23% celu
65 wpłat

Zakończono
Typ: Crowdfunding
Model: Wszystko albo nic
Projekt nie został zrealizowany, gdyż do dnia 05.03.2015 nie uzyskał pełnego finansowania.
Obserwuj
  • Projekt
  • Aktualizacje
  • Wspierający (64)
  • Społeczność (1)

Udostępnij tę Kampanię

Bądź pierwszy!

Udostępnij:

Opis projektu

Książka "Ja, hipis-narkoman" to rzecz o narkomanii totalnej. Nie rozprawka o weekendowo imprezowym poćpywaniu dla chwilowej przyjemności. To lot przez kawał historii PRL-u, lot nad brudnym, biednym krajem zgnębionych ludzi, mających tylko dwie opcje - albo się przystosować do szarości, albo rozpocząć poszukiwania na własną rękę.

 


"Ja, hipis-narkoman. Od fascynacji do degrengolady"


Pomysł na napisanie tej książki zrodził się we mnie trzynaście lat po zakończeniu leczenia w ośrodku Monaru w Nowolipsku. Od roku 1978 do 1998 byłem czynnym narkomanem, który metodycznie rujnował swój potencjał, zdolności i, krótko mówiąc, całe swoje życie.

 

 

Na początku nie czułem, że te poszukiwania wolności i oryginalności idą w złym kierunku. Byłem szczerze zafascynowany ideologią hipisowską, której nieodłącznym atrybutem były narkotyki, mające jakoby poszerzać percepcję i świadomość. Ideologia wolności, miłości i pokoju była na początku ważniejsza niż samo ćpanie. Zostałem rasowym hipisem: wyglądałem jak hipis, żyłem jak hipis i jak hipis kochałem wszystkie żywe istoty na tym świecie. I myślę, że dzięki temu nigdy nie zeszmaciłem się do końca.

 

 

Dzięki narkotykom udało mi się odkryć pewne aspekty życia, do których zapewne na trzeźwo nie miałbym dostępu, lecz z biegiem czasu te eksperymenty przerodziły się w nałóg. Świat na trzeźwo zaczął wydawać mi się nieakceptowalny i nie do zniesienia. Dlatego też zabrnąłem w nałogu do prawie całkowitego wyniszczenia fizycznego organizmu. Utraciłem żonę i dzieci, które bardzo kochałem. Materialnie zaś straciłem praktycznie wszystko. Kilkanaście razy moje życie wisiało na włosku z powodu przedawkowania narkotyków, ale przeżyłem. Doszedłem więc do wniosku iż dobry Bóg, czymkolwiek on się nam wydaje, ma wobec mnie jakiś plan. Być może właśnie ta książka jest efektem jego woli. Pragnąłbym, aby dzięki tej historii chociaż jeden człowiek opamiętał się zawczasu, zanim sięgnie pierwszy raz po ćpanie. Byłoby to dla mnie największą korzyścią, gdyż jak mówi Talmud „Kto ratuje jedno życie, jakby cały świat ratował”.

 

Nie miałem zamiaru ani epatować złem, ani szokować opisami pewnych epizodów z życia czynnego narkomana. Ale też nie chciałem w żaden sposób ugrzeczniać tekstu. Jest tu zawarty prawdziwy obraz polskiej narkomanii tamtych lat. W żadnym wypadku nie jest moją intencją robienie dobrej prasy narkotykom. Jednakże musiałem dokładnie opisać stany w jakich się znajdowałem po przyćpaniu, bo dopiero takie doświadczenie pozwoliło mi skonstatować, że rzeczywistość przeżywana na trzeźwo góruje zdecydowanie nad jakimikolwiek narkotycznymi fantasmagoriami.

 

 

 

 

Książka ma strukturę dziennika, chociaż realnie powstała między sierpniem 2012 a lipcem 2014 roku. Wszystkie opisywane zdarzenia są autentyczne i zostały odtworzone z pamięci. Niektóre fakty udało mi się przywołać z pamięci błyskawicznie, nad innymi musiałem bardzo długo myśleć. Zapewne wiele wydarzeń ominąłem z powodu zawodnej pamięci. Inne przypomniałem sobie już po napisaniu książki. W ustaleniu właściwej chronologii pomocne były mi pewne fakty historyczne stanowiące kanwę opowieści. Były to festiwale muzyczne, głównie Jarocin, oraz wydarzenia polityczne w Polsce - Solidarność, stan wojenny, wizyty Papieża etc.

 

 

 


Tematyka książki i zagadnienia w niej poruszane:


Książka "Ja, hipis-narkoman" to rzecz o narkomanii totalnej. Nie rozprawka o weekendowo imprezowym poćpywaniu dla chwilowej przyjemności.

 

To lot przez kawał historii PRL-u, lot nad brudnym, biednym krajem zgnębionych ludzi, mających tylko dwie opcje - albo się przystosować do szarości, albo rozpocząć poszukiwania na własną rękę. Jedni wyjeżdżali studiować za granicą, inni postanowili zanegować system i wejść w kontrkulturę. Bohater książki a zarazem jej autor - Kaczor - już jako nastolatek zaczyna wyznawać ideały hipisowskie.

 

Bawi się, filozofuje, toczy dyskusje o istocie wolności, słucha Doorsów i poznaje odmienne stany świadomości. Jest kolorowo, a potem robi się szaro gdy musi iść do pracy, gdy jest bity przez milicje i gnębiony przez wojsko ludowe. Kaczor uprawia istny eskapizm, nie liczy się z nikim i z niczym, skupia się tylko na tym co daje mu przyjemność. Lista tych rzeczy skraca się w postępie geometrycznym, na pierwszym miejscu tej listy jest ona - heroina. Miejsce eskapizmu zajmuje nihilizm, miejsce nihilizmu totalna abnegacja! Książka świetnie obrazuje cały ten proces.

 


Do kogo książka jest adresowana?


Autor na początku nie określił targetu. Opowiada on prawdziwą historię życia. Uznał, że będzie na tyle poruszająca, że wstrząśnie nawet czytelnikiem wychowanym na S. King'u!

 

Jednak z reakcji osób od dawna obserwujących blog (na którym zamieszczane były fragmenty tekstu), autor wywnioskował, że książką interesują się zarówno starzy hipole, towarzysze Kaczora z tamtych lat jak i młodzież, która chce wiedzieć więcej o tym jak się żyło w Polsce kiedyś.

 

http://muzyka.onet.pl/jarocin-festiwal-2014-kaczor-znow-dal-czadu-koncert-kult-luxtorpeda-the-analogs-jamal/5w1zy

 


Czym książka będzie się różnić od innych, konkurencyjnych książek?


Na temat mechanizmów uzależnienia napisano już chyba wszystko. Dlatego Czytelnik nie jest prowadzony "za rączkę" przez autora i nie dowiaduje się "o, to synku jest złe, tak nie rób". 

 

W książce nie ma narkomańskiej martyrologii i użalania się nad losem. Jest siła autodestrukcji. Efekt jest na tyle wymowny, że nikt o zdrowych zmysłach po przeczytaniu tej książki nie sięgnie po heroinę! A jak zobaczy, że syn, córka, kolega z pracy wpada w sidła uzależnienia to, autor ma taką nadzieje, podejdzie i rąbnie go w łeb! I to jest nowa jakość mówienia o narkomanii.

 

 


Fragment książki


Wszystko odbyło się tak jak ostatnio: skórzany rzemyk, biceps, klepanie palcami po mojej „centralce”, ośliniona igła, no i tak długo wyczekiwane wkłucie, po którym w pompce pojawiła się moja wzburzona krew.

 

Telesfor zaczął powoli naciskać tłoczek i z każdą kreską wtłoczoną do mojego krwiobiegu ogarniała mnie coraz większa euforia. Po wpuszczeniu około połowy działki, która liczyła tym razem półtora centa, niesamowicie zaczął mnie swędzieć nos i poczułem ciarki na całym ciele. Przez mój organizm od głowy aż po nogi przetoczyła się fala boskiego ciepła. Z rozkoszy zaschło mi w ustach. Chciałem, aby ta chwila trwała w nieskończoność. Poczułem się pogodzony ze wszystkim i ze wszystkimi byłem za pan brat. W tej jednej chwili chciałbym przytulić się do każdego człowieka na Ziemi. Dotarło do mnie w jednej sekundzie, o czym przed chwilą ostrzegał mój teraz najlepszy przyjaciel, Telesfor. Rozkoszowałem się wreszcie pierwszym lotem, swobodnym spadaniem z otwartą czaszą spadochronu, przy pięknej, słonecznej pogodzie, napełniony uczuciem niebiańskiej rozkoszy, nie znający bólu ani strachu.

 

Lecz mój Nowy Najlepszy Przyjaciel Telesfor naciskał tłoczek dalej i dalej spływała w moje żyły ta Ciekła Rozkosz. Po podaniu całej działki poczułem bardzo przyjemne znużenie i powieki zaczęły mi nieubłaganie przysłaniać rzeczywistość. W oddali słyszałem tylko łagodny szum płynącej rzeki, mącony jedynie przez krzykliwe mewy, które nie wiadomo dlaczego przywędrowały tu znad morza... Przysnęło mi się na parę chwil. Prawdę powiedziawszy nie był to sen, ale jakby trans, w którym słyszałem wszystko co się wokół dzieje, lecz byłem w tak błogim stanie, że nie chciało mi się otwierać oczu i patrzeć na rzeczywistość. Moje myśli krążyły gdzieś w odległej galaktyce. Nic mnie nie martwiło, nic nie smuciło, ale również nic szczególnie nie radowało. Nie było mi ani ciepło, ani zimno, wszystko było doskonale obojętne. „Kocham ten stan” - olśniło mnie

 

 

 

 

Podczas gdy ja przeżywałem swoje satori i nirwanę, Telesfor musiał przygrzać swoją działkę, bo gdy zacząłem powracać do szarej rzeczywistości, dostrzegłem kompana leżącego w trawie. Był nieprzytomny, nie reagował na nic. O tym, że żyje świadczył tylko bardzo płytki oddech, ale było mi to zupełnie obojętne. Ja sam również wyciągnąłem się wygodnie na zielonym dywanie trawy i zapadłem w błogi sen. Ocknąłem się już po zachodzie słońca. Telesfor nadal spał. Zacząłem go budzić, najpierw łagodnie, ale że nie było z jego strony żadnej reakcji, zacząłem go intensywnie szarpać. Po chwili ocknął się:

 

-Co jest małolat, co jest? - Ledwo wydusił z siebie.

-Jak to co?! Zbieramy się do chaty, słońce już zaszło, bracie hipisie – zakomunikowałem przepełniony radością, chcąc przypochlebić się Telesforowi.

-Słuchaj mnie uważnie, małolacik. Hipisem to ja byłem zanim się wjebałem w babcię Heroinkę. Kochałem wszystkich ludzi, wszyscy byli mi braćmi, nawet nie jadłem mięsa przez jakiś czas. Dążyłem do wewnętrznej harmonii i aby wszyscy ludzie stali się w końcu prawdziwymi braćmi, aby nie było wojen na świecie, głodu, poniżania jednego człowieka przez drugiego, i tak dalej, i tak dalej, lecz w momencie gdy pokochałem herę okazało się, że jest tak zaborcza, że nie pozostawia miejsca na kochanie czegokolwiek innego oprócz niej. Wszystko inne przestaje się liczyć. Ona jest na pierwszym miejscu, ponad wszystko inne. Nie toleruje żadnej konkurencji. Dlatego pamiętaj o tym Kaczorku, że jeśli wybierzesz ją, to przestaniesz być wolnym człowiekiem, a staniesz się zwykłym ćpunem, tak jak ja. Zniewolonym, zdeprawowanym, zdemoralizowanym do szpiku kości aspołecznym kombinatorem i manipulantem. Mówię ci to dlatego, że ciebie jako jedynego od wielu lat naprawdę polubiłem. Nie wiem dlaczego tak się stało, ale to niezaprzeczalny fakt. Widocznie tak musiało być. Taka karma i już. Myślę sobie, że trafiłeś po prostu w jakiś słaby punkt mojej misternej konstrukcji ćpuna. Zapamiętaj to sobie raz na zawsze, więcej tego nie będę powtarzał, a wybór i tak należy do ciebie, wolnego na razie - Telesfor dobitnie zaakcentował „na razie” - człowieka. W chwili gdy wpierdolisz się w nałóg, przestaniesz być wolny. To babcia Heroinka będzie kierowała twoim marnym życiem. Ona będzie decydowała o tym gdzie będziesz spał, co będziesz jadł, i czy w ogóle coś zjesz. Wybierze ci znajomych i przyjaciół, wymyśli dla ciebie sposób zarabiania pieniążków, po prostu zawładnie całym tobą i choćbyś starał się jak nie wiem co uwolnić się z jej objęć to nie uda ci się to tak naprawdę do końca twoich dni. Babcia Heroinka już się postara o to, abyś był jej bardzo posłusznym wnuczkiem – ćpunkiem... - a po chwili namysłu dodał - ale ja jestem jebnięty. Mówiąc ci to wszystko, podcinam sobie przecież gałąź na której siedzę. Ale chuj, powiedziałem to i czuję się jakoś lepiej. Może w ten sposób uchronię ciebie przed takim losem jaki wybrałem sobie ja. A teraz tego niejednokrotnie żałuję, ale jest już za późno – zakończył swój umoralniający wykład Telesfor.

 

Ja zaś pomyślałem sobie, że oto wygłosił swą mądrość życiową facet, który jeszcze parę godzin temu wtłaczał mi do żyły heroinę, a teraz niby chce mi oszczędzić losu narkomana. Wierzę, że ze mną będzie na pewno inaczej, że ja tak łatwo się nie dam. Że będę brał w sposób kontrolowany, tylko wtedy kiedy będę miał na to ochotę, a nigdy nie będę musiał. Że nie zeszmacę się i nie zatracę mojej ukochanej hipisowskiej wolności.

 

 

 


Na co zostaną spożytkowane zebrane pieniądze?


Zamierzam wydać książkę w Warszawskiej Firmie Wydawniczej, od której dostałem maila następującej treści:

 

Zapoznaliśmy się z przesłanym przez Pana materiałem. Najważniejszą zapewne informacją dla Autora jest ta, że tekst „się czyta”. Jest to ciekawy i wartościowy materiał. Przede wszystkim na uwagę zasługuje fakt, iż czyta się go płynnie. To duża zaleta w przypadku współczesnej literatury. Jest to niezwykle przejmująca historia, dająca wiele do myślenia. Sądzę, że warto aby w postaci książki mogła ujrzeć światło dzienne.

 

Kosztorys (nakład 50 egz. autorskich – egzemplarze dla Pana plus nasz nakład wydawniczy, na początek 200–250 egz., potem dodruki, oczywiście na nasz koszt, proszę pamiętać, iż umowa jest 7-letnia, więc takich dodruków będzie sporo; żyjemy w erze druku cyfrowego, zatem nie ma potrzeby druku dużych nakładów rzędu 500 czy 1000 egz., bo nie musimy ich magazynować, a dystrybutor i tak nie przyjmie początkowo aż tylu egzemplarzy):

 

- format – A5,

- papier środka – offset 80 g

- okładka kolorowa jednostronnie, karton 250 g – od podstaw,

- oprawa klejona, folia matowa lub błyszcząca

- korekta, redakcja i redakcja techniczna: 2580 zł

- skład i łamanie: 1890 zł

- przygotowanie do druku i druk: 2790 zł

- okładka: 800 zł

razem 8060 zł netto, 8463 zł brutto

 

To koszt przewidziany dla autora, natomiast suma kosztów wydania wyniesie około 20 tysięcy złotych, z czego wynika, że przynajmniej połowę kosztów pokryje wydawnictwo. Prace nad wydaniem nie trwałyby dłużej aniżeli 3 miesiące. Ze względu na tekst, który uważam za dobry, ceny bardzo zaniżyłam i zaproponowałam nasze działania.

 

Kwotę tę możemy rozłożyć na 2 płatności, to znaczy:

- przed rozpoczęciem prac 40% sumy brutto oraz

- po zakończeniu prac kolejna wpłata 60% sumy brutto.

 

Jednocześnie z wydaniem papierowym książka będzie dostępna jako e-book.

 

 

 

http://muzyka.onet.pl/rock/kaczor-nigdy-nie-opuszcza-festiwali-przystanek-woodstock-i-jarocin/h0651

 


O autorze


 

Kontakt:

kaczhipp@wp.pl

www.andrzej-kaczkowski.pl

skype: andrzej-kaczkowski
www.facebook.com/andrzej.kaczkowski


Data urodzenia: 1965-05-05
Znak zodiaku: Byk
Skończone szkoły: SzP nr 7 w Kaliszu, Poligraficzne Liceum Zaoczne
Zawód: zecer
Zainteresowania: muzyka, filozofia, literatura, psychologia, religioznawstwo
Poglądy polityczne: anarchista
Religia: synkretysta chociaż ochrzczony jako katolik
Przynależność do organizacji społeczno-politycznych: ruch hipisowski, ruch anarchistyczny
Ulubiony kierunek w sztuce: surrealizm
Ulubiona książka: "Mistrz i Małgorzata"
Ulubione gatunki muzyczne: blues, rock, reggae, punk, elektronika
Ulubiony polski zespół muzyczny: "Dżem"
Ulubiony zagraniczny zespół muzyczny: "The Doors"
Ulubiony polski wykonawca muzyczny: Rysiek Riedel
Ulubiony zagraniczny wykonawca muzyczny: Jimmi Hendrix
Ulubieni polscy pisarze: Stanisław Ignacy Witkewicz - Witkacy, Stanisław Lem
Ulubieni zagraniczni pisarze: Michaił Bułhakow, Paulo Coelho, Charles Pierre Baudelaire
Ulubiony malarz polski: Jan Matejko
Ulubiony zagraniczny malarz: Salvador Dali

 

 

 


Komentarze

Zaloguj się, aby dodać komentarz.


Anna Bulkowska

9 lat temu
Trzymam kciuki, żeby się udało! Pozdrawiam
  • Nagrody (6)

5 zł lub więcej
6 wspierających
- Podziękowania mailowe
- Podziękowania na facebooku.
Przewidywana dostawa: kwiecień 2015

10 zł lub więcej
17 wspierających
- Podziękowania mailowe
- Podziękowania na mojej stronie www i na facebooku
- fotografia autora książki z imiennym podziękowaniem.
Przewidywana dostawa: maj 2015

30 zł lub więcej
8 wspierających
- Podziękowania mailowe
- Podziękowania na mojej stronie www i na facebooku
- fotografia autora książki z imiennym podziękowaniem
- książka w pdf.
Przewidywana dostawa: lipiec 2015

50 zł lub więcej
26 wspierających
- Podziękowania mailowe
- Podziękowania na mojej stronie www i na facebooku
- fotografia autora książki z imiennym podziękowaniem
- książka w pdf
- wydana książka.
Przewidywana dostawa: lipiec 2015

100 zł lub więcej
8 wspierających
- Podziękowania mailowe
- Podziękowania na mojej stronie www, na facebooku i w samej książce
- fotografia autora książki z imiennym podziękowaniem
- książka w pdf
- wydana książka
- spotkanie z autorem (na terenie jego miejsca zamieszkania)
Przewidywana dostawa: lipiec 2015

500 zł lub więcej
0 wspierających
- Podziękowania mailowe
- Podziękowania na mojej stronie www, na facebooku i w samej książce
- fotografia autora książki z imiennym podziękowaniem
- książka w pdf
- wydana książka
- spotkanie z autorem (na terenie jego miejsca zamieszkania)
- logo firmy na okładce z informacją o sponsorze.
Przewidywana dostawa: lipiec 2015

Czego szukasz?

  • Wszystkie
  • Udane
  • Trwające
Pytania? Pisz śmiało!