A kiedy zginę na polu minowym...
Zakończono
Kampania wzbudziła
2 reakcji
Wstęp
Już nie zdążyłem się z Doktorem spotkać i dlatego Jego pamięci dedykuję mój wysiłek: pamięci Doktora Macieja Pasieki
Dnia 16 marca 2011 roku odszedł od Nas Śp. Lekarz: Doktor, Chirurg MACIEJ PASIEKA. Maciej Pasieka urodził się w Częstochowie, ale szybko przeprowadził się do Warszawy, gdzie ukończył renomowane liceum im. Rejtana. Później studiował w Wojskowej Akademii Medycznej. (...)
Do Słupska trafił w 1974 roku. Doktor Maciej Pasieka przez wiele lat pracował na oddziale chirurgii ogólnej, później na onkologii słupskiego szpitala. Prowadził też poradnię proktologiczną. W Sławnie pracował od kilku lat, ale cały czas mieszkał w Słupsku. Udzielał się też w Okręgowej Izbie Lekarskiej. Przez dwie kadencje był przewodniczącym słupskiej delegatury i jednocześnie wiceprezesem OIL w Gdańsku. Przez dwie kadencje pełnił też funkcję zastępcy Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej w Gdańsku, a ostatnio był członkiem Naczelnego Sądu Lekarskiego w Warszawie. Sam zawsze postępował etycznie i tego wymagał od innych. Był konkretny, rzeczowy, nigdy nikomu nie odmawiał pomocy, zawsze dla każdego miał czas. Kochał sztukę, był erudytą językowym, bardzo oczytany. Relaksował się, słuchając muzyki klasycznej. (...)
(dzięki życzliwości Pani Redaktor Magdaleny Olechnowicz z Redakcji Głosu Pomorza )
A teraz wstęp:
Po latach, znając doskonale realia Polski tzw: "Ludowej", mam ciężką alergię na sługusów dawnego reżymu. Najgorszym jest zasadne poczucie niesprawiedliwości, gdy widać bezkarność tychże za służbę dla obcej władzy i bandyckie działania wobec Polski, Polek i Polaków w PRL-u. Niektórzy, do dziś jeszcze, świętują Lenina, Lenino itp na koszt obywateli Rzeczypospolitej. Zapewne przez emigrację i zupełne oderwanie się od sukcesywnej obróbki mózgu przez PO-PeeReL-owską propagandę, zatrzymał się w mej pamięci obraz tamtej epoki, sprzed lat niemal czterdziestu, jak jakiś czarno-biały film. Napisałem jak to było naprawdę: typowo, standardowo, ale jak to jest w powieści oczywistym: przekolorowałem wiele wątków. Bo jeśli kłamstwo pozostaje bez reakcji, to zaczyna funkcjonować, jako powszechnie obowiązująca "prawda obiegowa" i dla przykładu: niejaki Jaruzelski Wojciech - uchodzi za "miłego dziadzia w okularach" . To jest groźne i temu próbuję dać odpór pisząc i publikujac tę powieść.
Dla młodych ludzi to już dawne historie, tak jak dla mnie czasy Pierwszej Wojny Światowej. Każda wojna ma swego bohatera: Kozietulskiego, Szwejka, Dolasa czy Janka Kosa. PeeReLowskie wojsko ma tylko filmowego Kroll'a, czy Tygrysa z filmu "Samowolka"? W tym wszystkim zbyt wiele jest przekłamań. Z Waszą pomocą spróbuję to zmienić.
Stąd też moja gorąca prośba o Wasze wsparcie.
Redakcja miesiecznika literackiego "AKANT" w Bydgoszczy w 2014 roku, uznała wartość mego tekstu i zamieściła w drukownanych odcinkach kilku kolejnych wydań (VII-IX) jeden z rozdziałów tej książki. Pod koniec ub. roku rozdział ten, w stanie bardzo surowym, ulokowano w internecie na stronach poniżej zamieszczonych:
http://akant.org/40-archiwum/akant-sierpie-2014/4249-wodzimierz-
-a-kiedy-zgin-na-polu-minowym-2
Można przeczytać XI rozdział, w wersji surowej, pod powyżej zamieszczonymi linkami.
Jak dotąd otwarć (przez 10 miesięcy) jest około 800 - co też polecam Szanownej P.T. Państwa uwadze.
Tu dodam próbkę : jedną stronę z ponad pięciuset :
FRAGMENT
...
Mnie trafiło na ćwiczeniach chemicznych. Postawiono beczki-namioty na przykoszarowym kretowisku. Kaprale, z torbami pełnymi granatów dymnych i ładunków gazu łzawiącego, otoczyli każdy z nich.
W asyście pojedynczego kaprala, kolejne plutony elewów, w pełnym homoncie, wpędzono do środka. Ledwo usiedliśmy na miejsca, wrzucono ładunki łzawiące i dymne. Kapral zarządził wstrzymać oddech i zamknąć oczy. Dopiero, gdy padła komenda: „Pogotowie gazowe!”, po omacku, szykowaliśmy maski do użytku. Po kolejnym rozkazie: „Gaz!” maski zdobiły nasze twarze. Musiałem silnym chwytem dłoni „uszczelniać” gumy maski, by nie nałapać w płuca duszącej mieszanki. Po minucie kilku spanikowało. Próbowali, po trupach, bezskutecznie, wydostać się z całkowicie zadymionej pułapki. Oberwałem potężny cios w hełm i ... obudziłem się na rewirze.
Byłem w koszulce, bez gaci. Leżałem w wygodnym łóżku, z paroma śladami po iniekcji w tyłek. Bolało mnie w piersiach i kłuło potwornie, przy każdym oddechu. Miałem sińce na środku klatki piersiowej. Kaszlałem, plując gęstym, jak budyń, brązowo-żółtym śluzem. Język miałem przedziurawiony na wylot i spuchnięty. Głowa dudniła pulsem serca. Byłem słaby jak niemowlę. Wielokrotnie wymiotowałem.
Leżałem dwa dni na izbie chorych, aż doszedłem do siebie. Minęło, w końcu, łzawienie, pieczenie oczu i opadł obrzęk powiek. Sanitariusze z izby powiedzieli mi, że gdy oberwałem, od kogoś, buciorem w łeb, straciłem przytomność, a przy upadku zsunęła się maska z mojej gęby. Była za duża, więc nie spełniała zadania i nawdychałem się tych gazów „na maksa”, aż do chwili wyniesienia mnie z namiotu. Wyciągnęli mnie dopiero wtedy, gdy zabrakło im jednej sztuki na zbiórce. Nie oddychałem. Jakiś czas trwała reanimacja. Mucha robił co mógł i udało się... Po kilku minutach, po pierwszym pawiku, wrócił mi oddech. Przyniosło mnie, biegiem, dwóch niemiłosiernie przerażonych kaprali. Potem kaszlałem więcej, niż oddychałem. Trwało to jakiś czas i znów zemdlałem. Przebudziłem się po godzinie. Tego wszystkiego, do chwili uzyskania świadomości, nie mogłem uświadczyć. Po prostu: przez ponad godzinę nie było mnie.
Dwa kolejne dni karmiono mnie zupkami mlecznymi, robionymi specjalnie dla mnie, na kuchni i pigułkami moczopędnymi. Kazano mi dużo pić i spać, ile się da. Nie dało się. Niespójna była ta kombinacja terapeutyczna: brakowało kaczki w łóżku. Co chwilę biegałem wydalać mocz i pić kubkami niesłodką zbożówę. Na łóżku, obok, leżał ciężko pobity rekrut z batalionu saperów. Była to osobna jednostka wojskowa: 3580 w tych koszarach. Młody, oficjalnie: zleciał ze schodów, ale podsłuchałem, jak piguły z izby planowały dorwać tych, którzy go skopali. Przynieśli go nieprzytomnym na rewir. Zaraz pojechał na prześwietlenie czaszki. Na całe szczęście, poza stłuczeniami głowy i twarzy oraz mnóstwem krwiaków na całym ciele, nie miał poważniejszych obrażeń. Pozszywali go w kilku miejscach. Mówił z trudem, przez spuchnięte usta.
Powiedział mi, że dostał wpierdol, bo któryś z kotów ukradł mu właśnie zaczęty list i zaniósł dziadkom. Ci, zaraz okrzyknęli zgodnie, że trafił się im sierściuch-pedał, bo pisze w liście do swego kochasia: „Kochany Marku” i „Ja także bardzo Cię kocham. Z chęcią przyjadę, mocno Cię przytulę i ucałuję, jak będę mógł”.
Bez pytania skopali „pedała” do nieprzytomności. Boi się wracać na batalion, a przecież pisał ten list do swego chrześniaka.
...
Opis projektu
Napisałem powieść typu whistleblowing, historyczną - bo z czasów epoki gierkowskiego PRL-u o tzw "LWP" - i o przeżyciach poborowego w "polskiej" armii z lat 1978-79. Około 14 000 000 - (!) czternaście milionów chłopców przeżyło ten cyrk na podobny sposób. Na ten temat nie ma w Polsce literatury (!). Piszę szczegółowo, w oparciu o realia. Książce tej, powieści, formatu B5 i ok. 540 stron dałem tytuł : " A KIEDY ZGINĘ NA POLU MINOWYM ..." Chcę ją wydać w nakładzie minimum 500 egzemplarzy. Powieść, w pliku tekstowym, jest już gotowa na 100%. Docelowym środowiskiem są byli lub obecni żołnierze i wszyscy zainteresowani wojskiem albo czasami głębokiego PeeReLu. Opowiadałem niekiedy o mojej służbie w wojsku i słyszałem: "Ale jaja! - Musisz to spisać!", a gdy spisałem, dałem przeczytać - to słyszałem: "Koniecznie musisz to wydać !" - Dlatego zdecydowałem się na wydanie książki. Książkę wyróżnia temat, bo pomijając PRL-owskie brednie propagandowe, to poza: "Książeczka wojskowa" /Pawlak/1977r.- albo "Niebieskie Berety"/Marczak/ 2010r. (i być może jeszcze jakieś pojedyńcze, nieznane mi tytuły) - NIKT NICZEGO PRAWDZIWEGO O LUDOWYM WOJSKU POLSKIM NIE NAPISAŁ (!). TO TAK JAKBY WOJSKA W PRL-U NIGDY NIE BYŁO.
Bez namowy wielu ludzi też nie podjąłbym się napisania i wydawania tej książki. Mam już wydawcę, grafika i projekt okładki a także, na własny koszt zrobioną, pierwszą korektę. Pani od korekty zarzuciła mi, że "brutalnie urwałem treść książki", bo ciekawa jest, co się działo dalej. Pieniądze przeznaczę na sfinansowanie ostatecznego projektu okładki, końcową korektę, skład i łamanie oraz wysyłkę egzemplarzy obowiązkowych - czyli: na realizację wydania 500 egzemplarzy poprzez wydawnictwo i dla opłacenia portalu oraz realizację wysyłki nagród dla osób wspierających. Otrzymałem zgodę plastyka-grafika Pana Jacka Przybylskiego na wykorzystanie prototypu okładki do niniejszego projektu. Sądzę, że gdyby wszystko poszło sprawnie, na bardzo smutną 34. rocznicę 13 XII 1981, czy też tragiczną 45. rocznicę: 16 XII - Gdańsk 1970, udałoby się opublikować tę książkę. Coraz częściej jestem przekonywanym o tym, że temat ten spotyka się z poważnym zainteresowaniem. Podaję kwotę potrzebną przy nakładzie ponad 500 egzemplarzy.
16 marca 2011 r. zmarł doktor, chirurg Maciej Pasieka, a książka ta jest rodzajem epigrafu dla wielce wyjątkowego człowieka jakim był Pan Doktor. ON był z innej, lepszej epoki.
Bardzo proszę o wsparcie mego projektu, a nagroda zapewne każdego wspierajacego mnie prawdziwie zadowoli. Wspólnie mamy siłę, by osiągnąć duży sukces.
Pozdrawiam serdecznie
Włodzimierz Jan Źródłowski
Cel projektu
Podejmując się tego pojektu chcę osiagnąć kilka celów. Po pierwsze: chcę uczcić pamięć bardzo dobrego człowieka, jakim pozostanie w mej pamięci Pan Doktor Chirurg Maciej Pasieka ze Słupska, którego "Pigułą" byłem przez dziewięć miesięcy w Garnizonowej Zintegrowanej Izbie Chorych.
Po drugie: przypominam tu, jakie realia panowały w czasach "bez TESCO I REALA", by zaoponować zjawiskom "wspominactwa" o "glory" i dobrobycie w PeeReLu. Nie mam oporów, by pokazać, w ostrej formie karykatury, wiele różnych, typowych zjawisk czy sytuacji dla WAS - którym się przypomni i dla WAS - którzy nie znacie świata bez "komórki i fejsa".
Trzecim powodem jest chęć ukazania młodych chłopaków w wojsku z przymusu, pod przysięgą dla obcego mocarstwa, w warunkach, gdy kwitnie cwaniactwo, głupota, złodziejstwo, nepotyzm, podłość, kumoterstwo, a także oportunizm i opozycja - w całej tej ludzkiej mieszaninie, w niemal hermetycznie zamkniętym środowisku. Gdzie także spotkamy bezinteresowną ofiarność, uczciwość, odwagę i honor. Trudno tu wytyczyć linię między dobrem a złem... ale warto spróbować.
Kolejnym z powodów jest pozyskanie zrozumienia dla chłopców, których wtedy nie pytano, czy chcieliby do wojska...
... w końcu: jest to moja ciekawość, czy naprawdę potrafię napisać interesującą ksiażkę.
Nagrody
NAGRODY KTÓRE WRAZ Z SERDECZNYM PODZIĘKOWANIAMI PRZYGOTUJĘ, W SZCZEGÓŁACH
OPISAŁEM OBOK
O autorze / Zespół
Urodziłem się w Bytomiu w 1957 r. Młodość przeżyłem w Brzezinach Śląskich, maturę zdałem w L.O. w Piekarach Śl. Studiowałem na Uniwersytecie Śl. i Politechnice Śl. Byłem żołnierzem z poboru i starszym szeregowym rezerwy, sanitariuszem desantu morskiego a potem zostałem dyplomowanym "elementem antysocjalistycznym" NZS-u na Śląsku i certyfikowanym dezerterem.
Rozkazu mobilizacji z dnia 13. XII.1981r. nie wykonałem. W stanie wojennym, przez tzw: "Sąd Wojskowy" zostałem skazany "in absentia" na podstawie tzw.: "prawa stanu wojennego" za "dezercję i zdradę". W 1982 r. otrzymałem status uchodźcy politycznego UNHCR oraz azyl polityczny w RFN. Przez osiem lat byłem "bezpaństwowcem" a w 1989 roku otrzymałem akt nadania obywatelstwa Republiki Federalnej. Ponad 25 lat przebywałem na emigracji.
To mój debiut.
Autor : Włodzimierz Jan Źródłowski
Pozdrawiam serdecznie
Ryzyko
Większego niż standardowe ryzyko jak: nagła choroba, śmierć czy kataklizm lub tp. nie widzę. Wiadomą sprawą jest, że projekty wymagają współgrania szeregu wykonawców. Zawsze jest obawa natknięcia się na oszusta/tkę czy złodzieja/kę i wiadomym jest, że im dłużej zwlekamy z wykonaniem projektu tym bardziej wydłuża się czas ryzyka. Dlatego staram sie działać sprawnie i konkretnie, by ten czas był minimalnym. Z mej strony zrobię wszystko, co leży w mej mocy, by projekt się powiódł i każdy otrzymał swą właściwą nagrodę.
wsparli tylko ten projekt
wsparli więcej projektów
luban1
Marcin Strzyżewski
Pokaż wszystkich.
Państwo, wspierający mój projekt kwotą co najmniej 15 zł , otrzymają moje serdeczne podziękowanie drogą elektroniczną ( per: e-mail ) oraz, w załączeniu, przedostatnią wersję tekstową (format PDF ) mojej książki.
( Warunkiem jest, oczywiście, podanie adresu e-mail do korespondencji: do wiadomości autora.)
Przewidywana dostawa: kwiecień 2016
Państwo, wspierający mój projekt kwotą powyżej 25 zł , otrzymają pocztówkę o treści, stylu i motywie okładki książki przesłaną, na terenie Polski, pocztą tradycyjną, wraz z moim, osobistym podziękowaniem.
Na Państwa życzenie dodatkowo : z imienną dedykacją.
( Warunkiem jest, oczywiście, podanie adresu
do korespondencji: do wiadomości autora.)
Przewidywana dostawa: kwiecień 2016
Państwo, wspierający mnie kwotą co najmniej 50 zł, otrzymają jeden egzemplarz mojej powieści z pierwszego wydania. Zostanie on, na terenie Polski, przesłany na mój koszt. Na życzenie Osoby wspierającej będzie on sygnowany moim własnoręcznym podpisem i opatrzony krótkim podziękowaniem za wsparcie projektu .
( Warunkiem jest, oczywiście, podanie adresu do korespondencji - do wiadomości autora.)
Przewidywana dostawa: kwiecień 2016
Państwo, wspierający mnie kwotą co najmniej 150 zł, otrzymają trzy egzemplarze mojej powieści z pierwszego wydania oraz krótki list z podziękowaniem na pocztówce z motywem okładki książki. Nagroda ta będzie, na terenie Polski, przesłana na mój koszt. Na życzenie Osoby/ Osób wspierającej / wspierających , każdy egzemplarz będzie sygnowany moim własnoręcznym podpisem i opatrzony krótkim podziękowaniem za wsparcie projektu lub, wedle życzenia, imienną dedykacją.
( Warunkiem jest, oczywiście, podanie adresu do korespondencji
- do wiadomości autora.)
Przewidywana dostawa: kwiecień 2016
Państwu, którzy wesprą mój projekt kwotą co najmniej 1500 zł, oferuję spotkanie z autorem , czyli ze mną osobiście, na terenie Polski. Wtedy, na mój koszt, przyjadę w uzgodniony z Państwem dzień wolny od pracy ( Weekend) na cztery godziny, by spotkać się z PT Państwem w przygotowanym, ( na koszt PT Państwa ) stosownym miejscu. Przy tym rozdam, wedle życzenia , do dwudziestu autorskich egzemplarzy mej książki z pierwszego wydania. Chętnie będę je sygnował dedykacjami i własnoręcznym podpisem. Ponadto, wedle życzenia, będę przez dwie godziny lektorem mojej powieści dla PT Państwa. Osobom zainteresowanym wręczę pocztówki przedstawiające postać żołnierza z okładki mej książki, w ilości do dwudziestu sztuk, i każdorazowo, z odręczną dedykacją lub podziękowaniem.
( Warunkiem jest, oczywiście, podanie adresu / danych do korespondencji - do wiadomości autora oraz uzgodnienie szczegółów takiego spotkania w czasie przewidzianym w tym projekcie)
Przewidywana dostawa: maj 2016