PROPOZYCJA PODDANIA
Zakończono sukcesem
Kampania wzbudziła
304 reakcji
Wstęp
A co, jeśli z pracy w korporacji zostaną po nas tylko "ciasteczka" w przeglądarce?
Jakie tajemnice skrywają zaułki współczesnej Warszawy?
Czy polski "Podziemny krąg" ma sens? Wesprzyj i sprawdź!
Po stracie dziadka, Dawid nie przedłuża umowy o dzieło i zatrudnia się jako śmieciarz. Poznaje tajemniczego Rajmunda, którego kojarzy podejrzanie duża liczba warszawiaków. To książka-manifest o stanie dzisiejszego świata, ale przede wszystkim kryminał z elementami buzującego uczucia, oczywiście względem tego, jak to często w dzisiejszych czasach wygląda. Po prostu "to skomplikowane".
Czym jest tytułowa PROPOZYCJA PODDANIA? Kto ją oferuje i komu? Czy mamy jakikolwiek wpływ na to, aby ją przyjąć lub odrzucić? Jeśli tak, w jaki sposób?
Z powieścią zakwalifikowałem się w zeszłym roku do Pracowni Prozy w ramach festiwalu literackiego Stacja Literatura, gdzie mogłem wysłuchać wielu opinii na jej temat i nanieść ewentualne poprawki. Polski rynek książek jest skrajnie nieprzystępny dla osób bez wyrobionego nazwiska, a zbiórka pozwala mi na wolność, na jaką liczę przy tak osobistym projekcie. Mam dużo pomysłów, ale zanim zajmę się innymi, chcę doprowadzić do końca te aktualne. Pomóż mi w tym. Jeśli nie możesz wesprzeć finansowo, powiedz komuś o tej zbiórce albo udostępnij ją na swoim profilu. Dzięki!
Instagramowy profil PROPOZYCJI PODDANIA powiązany z fabułą powieści: https://www.instagram.com/propozycjapoddania/
Opis projektu
PROPOZYCJA PODDANIA - fragment
PROLOG
Armageddon nie będzie jednorazowym wydarzeniem. To nokturn wygrywany od dłuższego czasu przez diaboliczną orkiestrę. Bądź psalm anielskich chórów. Armageddon będzie miał trzy fazy. W pierwszej z nich ludzie zaczną tracić sens z oczu, gubić się w przerastającym ich świecie. Może to wyglądać równie niewinnie, jak bezmyślne granie we flaszową gierkę, może też objawiać się dzieleniem każdą sekundą życia z internetem. Małe sprawy, pozornie nieistotne, ale to one formują krajobraz współczesności. W tej fazie nie ma myślenia, wszystko odbywa się w podświadomości, podporządkowane najniższym, nieuświadomionym instynktom.
Kolejny etap jest dużo poważniejszy, choć nadal może wydawać się zupełnie bezpieczny. Krok po kroku cywilizacja zwróci się przeciw naturze, podniesie rękę na Matkę-Ziemię, z której pochodzi. Ludzkość zacznie przypominać szarańczę w garniturach, wyjadającą wszystko w imię wygody własnego gatunku. Nadal można to obronić, prawda? Tak się uspokajając, w szybkim tempie ludzkość dotrze do fazy finałowej.
Zaślepiona poprzednimi „nieinwazyjnymi” dokonaniami, zacznie działać wbrew własnej rasie. Na początku powolnie, wręcz niezauważalnie, ale nieubłaganie. Ludzkość powoli zacznie się wymazywać, samounicestwiać i ginąć. Armageddon będzie miał trzy fazy. Jesteśmy pod koniec drugiej z nich. Czy cokolwiek po nas pozostanie?Pętla się zacieśnia.
Jest 29 lutego 2016 roku i jeśli nic nie zrobimy, będzie to ostatni przestępny rok w historii świata, jaki znamy. Czas działać, propozycja poddania jest nie do przyjęcia. DR.
ROZDZIAŁ 1 - REMISJA
Wszędzie cicho, wszędzie głucho. Dawid ocknął się w raczej nienaturalnej pozycji. Leżał na ziemi na plecach, z nogami zgiętymi w kolanach i przekrzywionymi na bok, tak jakby góra i dół jego ciała stanowiły dwie osobne części, które zostały źle dopasowane. Nie tego oczekiwał, biorąc w firmie śmieciówkowy urlop na czas nieokreślony. Powietrze było ciężkie, ledwo je wdychał, bo nos zatykała zaschła substancja. Wspierając się na rękach, Dawid rozejrzał się wokół i w pierwszej chwili nie miał pojęcia ani gdzie się znajduje, ani jak tutaj trafił. Uderzały w niego fale spienionych wspomnień, które tylko bardziej komplikowały sprawę, dorzucały puzzle nie od kompletu tak, aby nie był w stanie ich nigdy poskładać. Jego droga na to wysokie piętro mieszała się z rozmową z Rajmundem Glejakiem – mentorem, kolegą z pracy, druhem, drugim pilotem, zwał jak zwał. „Wysokie piętro!”. Dawid uchwycił się myśli o wysokim piętrze i jeszcze raz rozejrzał się wokół, wytężając wzrok. Leżał na końcu korytarza, ledwo oświetlonego matowymi światłami na czarno-bordowych ścianach. Wokół lamp rysował się obraz tapety, wymalowanej w typowe hotelowe wzory nie przedstawiające niczego konkretnego, żeby nie urazić klientów z całego świata. Czarne wstęgi wiły się we wszystkich kierunkach na bordowym tle, tworząc labirynt bez wyjścia. Wyglądały trochę jak węże oplatające swoją ofiarę na chwilę przed morderczym atakiem. Całość wyglądała jak opus magnum tatuażysty, który postawił sobie za cel zrobić najbardziej skomplikowany tatuaż na świecie.
Dawid ze swojej pozycji ledwo widział drugi koniec korytarza – do momentu, aż skręcał w prawo i znikał w absolutnej ciemności. Czuł się źle, był zmęczony, wyczerpany, zdezorientowany całą sytuacją. W korytarzu panowała absolutna cisza, teraz przerwana przez dźwięk notyfikacji smartfona Dawida. Wesołe plumknięcie aplikacji Happn zwiastowało, że GPS komórki Dawida wyłapał kolejne osoby w okolicy. Diametralnie od siebie różne zdjęcia Romy (23), Magdy (26) i Izy (31) pojawiły się na przesuwalnym ekraniku. Jednak ten dźwięk nie tylko przeszył ciszę, on jakby ją odblokował, przywrócił tory czasu na swoje miejsce. Od tej pory biegł po staremu. Nagle Dawid poczuł coś śliskiego i ciepłego na swoich nadgarstkach.
– Żeby to tylko nie była krew – zamknął oczy i zaklął.
To była krew. Prawie wszystko do niego powróciło. U jego stóp leżał Rajmund w eleganckiej, satynowej koszuli, ze zdeformowaną od uderzeń czaszką. Jego koszula u góry pokryta była krwią, która w tym świetle i na tym materiale wyglądała na czarną. Dawid już wiedział, że to on go zabił. Gołymi rękoma.
Pamięć powoli się rozgrzewała. Oczami wyobraźni widział już nie tylko drogę na górę, ale także swój plan i konfrontację z Glejakiem. Poziom brutalności zaskoczył go, nigdy nie podejrzewał siebie o takie rzeczy. Smutek mieszał się ze zdenerwowaniem i uczuciem zdrady, kiedy przypominał sobie, jak okładał Rajmunda z całej siły, pod koniec uderzając głową nieprzytomnego już ciała o posadzkę. Czuł, że musiał tego dokonać, że nie miał wyjścia. Nagle ogarnęły go duszności, poczuł, że musi się przewietrzyć. Odetchnąć czymkolwiek innym, niż powietrzem zmieszanym z zapachem zatęchłej krwi najlepszego kumpla. Nie mógł jeszcze się ruszyć, ale jego umysł wystrzelił kilkanaście lat w przeszłość.
Znalazł się w dużym domu na Warmii. Tam też był długi korytarz, choć nie tak długi, jak ten. Zresztą wtedy czuł się w nim, jakby był na początku swojej drogi. Teraz miał wrażenie, że widzi metę tego szaleńczego biegu. Wtedy był dużo bardziej niewinny, tak naprawdę był chodzącą niewinnością. Przeniósł się myślami i emocjami w przeszłość. Na chwilę stracił przytomność. Usłyszał nawoływanie dziadka:
– Dziedzicu, chodź tutaj! Muszę ci coś pokazać! – głos Edwarda dochodził z zewnątrz. Dawid złapał puchową kurtkę (z dodatkiem poliestru), zarzucił ją w locie, podbiegł do dużych, drewnianych i ciężkich frontowych drzwi, oparł się o nie całym barkiem i z wysiłkiem otworzył. Na zewnątrz było rześko, tego wieczora było nawet widać gwiazdy na bezchmurnym niebie nad Jeziorakiem, a księżyc nie wydawał się tak złowieszczy, jak zazwyczaj. Wisiał wysoko, skurczony, zasłonięty i poplamiony. Znudzony tym wszystkim, co oświetlał, zbrukany samym sobą. Dawid uwielbiał wizyty u dziadka, czuł, że wtedy jego obserwacje są wyostrzone, że przyjmuje do siebie więcej emocji. Tak, jakby świat stawał się bardziej życzliwy. W tę ciemną noc jedynym źródłem sztucznego światła była zakurzona lampa przy wejściu do posiadłości dziadka. Rzucała bladą poświatę na leżący wszędzie śnieg, który w tym świetle wydawał się szary lub fioletowy. Pokrywał swoim welonem świat, ukrywając pewne sprawy, o których pragniemy zapomnieć, ale z drugiej strony obiecywał, że gdy się potkniemy, zapewni nam miękkie lądowanie. Dawid stanął przed wejściem zapatrzony na śnieg i gdy podnosił wzrok, zobaczył w oddali sylwetkę Edwarda. Obok niego… dziadek lepił bałwana! Nie byle jakiego bałwanka, tylko olbrzymiego bałwaniego giganta! Sama jego głowa była wielkości chłopca, a Dawid nie był wcale niskim ośmiolatkiem. Dobiegając na miejsce, brnąc w wysokim śniegu zobaczył, że obok dziadka leży niska składana drabinka, dwa patyki i parę czarnych kamieni. Edward momentalne wychwycił surowe oszołomienie wnuka i zaśmiał się:
– Podoba ci się? Chodź, pomożesz mi z tą marchewką! – wskazał na nienaturalnej wielkości warzywo, które też leżało na ziemi. Wyglądało na zmutowane genetycznie od kilku pokoleń. Dziadek schylił się po drabinę, rozłożył ją i zaczął się po niej wspinać.
– Czy jest prawdziwa? – Dawid zapytał szczerze, bo w latach 10. XXI wieku nieregularne wytwory natury były już czymś niespotykanym.
– Jasne, wyhodowałem je w ogródku za domem. Mam jeszcze kilka mniejszych okazów w domu, musisz spróbować. Smakują jak cukierki!
Chłopiec nie wierzył w takie bajki. Wszystkie warzywa oferowane w sklepach były sztuczne, rozmiękłe i kwaśne.
– Dziedzicu, masz ją? – zapytał Edward ze szczytu drabiny.
– Tak, tak. – Dawid z wysiłkiem podniósł marchew-mamuta z ziemi i podał ją dziadkowi. Śnieg, który odczepiał się od warzywa, spadał mu na głowę.
– Teraz tylko ją dobrze wcisnąć… Voilà! – donośny głos Edwarda rozniósł się echem po okolicy. Kiedy zszedł na dół, dołożyli bałwanowi ręce i kamienie jako guziki nieistniejącego palta. Bałwan Edwarda był jedyny w swoim rodzaju.
– Mogę zrobić zdjęcie? – Dawid wyciągnął rękę z komórką w stronę dziadka.
– Dla siebie czy do szerowania? – zapytał dziadek.
Chłopiec nie zrozumiał pytania. Oczywiście, że chciał od razu wrzucić zdjęcie do sieci. Jaki był sens robienia zdjęć i trzymania ich tylko dla siebie? Edward wyraźnie posmutniał, wzruszył ramionami i zabrał się do składania drabiny, więc Dawid sam zrobił sobie selfi z bałwanem. W kadrze znalazło się trzy czwarte jego twarzy i najniższa z kul bałwana, ale jego znajomi i tak tłumnie polubili to zdjęcie.
Po tej krótkiej „sesji zdjęciowej” dziadek z wnukiem zostawili drabinę przy bocznym wejściu i weszli po schodkach do domu. W środku było ciemno, ale przestronnie. Jak w większości domów starszych osób, tu także ściany, meble i zgromadzone przez lata drobiazgi razem z właścicielem powoli odchodziły. Ich czas już mijał, a one poddawały się tej sile ze spokojem. To sprawiało, że Dawid uwielbiał tutaj przyjeżdżać, choć sam nie zdawał sobie sprawy dlaczego. Wyrywał się z miasta, czuł u dziadka własną odrębność, znał swoją wartość. Nie był bezładną masą w statystykach. Odzyskiwał poczucie prywatności.
– Chcesz herbaty?
– A jest jeszcze miód?
– Niech sprawdzę… Tak, powinno nawet starczyć dla nas dwóch. – Edward wstawił starodawny czajnik z gwizdkiem. – Miałbyś ochotę przejść się jutro do pszczelarza? Może będzie miał jakieś dobre wieści.
– Ostatnim razem mówił, że biznes umarł.
– Może chodziło mu o zimę. Takich rzeczy się nigdy nie wie, do samego końca.
Gwizdek czajnika zaczął się dławić, więc Edward go wyłączył, zalał herbaty i postawił jedną przed Dawidem, a jedną przy swoim miejscu w kuchni. Odwrócił się, sięgnął po niemal pusty słoik z miodem i umieścił go z łyżką w środku między kubkami.
– Może i ja kiedyś zajmę się pszczołami – Edward senior mruknął pod nosem.
Dziadek z wnukiem usiedli przy brudnym kuchennym stole. W zlewie leżały nieumyte naczynia z dziś i wczoraj, naokoło stały słoiki z niewiadomymi substancjami w środku. Kameralność tego miejsca pozwalała Dawidowi wracać do miasta i mu nie ulegać. Niedoskonałość dziadka była fundamentem jego człowieczeństwa, przeciwieństwem zero-jedynkowej technologii. Edward na swój sposób próbował przygotowywać małego Dawida do życia, przed którym sam uciekł. Ten ruch rozpatrywał jednocześnie jako swoje najbardziej heroiczne zwycięstwo, jak i swoją najbardziej gorzką porażkę. Przez lata to nie dawało mu spokoju. Znalazł co prawda wytrych do rzeczywistości, który przez odpowiedzialność przyniósł mu wolność, ale była to wolność egoistyczna. Nikomu poza sobą nie pomagał, co przez lata stało się dla niego ciasną klatką. Potok myśli stawał się coraz bardziej nie do zniesienia, wyrywał się z wyżłobionego koryta i zalewał głowę biednego Edwarda od środka. Czuł, jakby wszystkie jego pory z dnia na dzień wypełniały się żalem. Rozmowy z wnukiem dawały mu skrawki nadziei, Edward w ten sposób odrobinę się wentylował. Tego wieczora coś wisiało w powietrzu.
– Lubisz tutaj przebywać, Dziedzicu, prawda? – słowa brzmiały jak wstęp do podzielenia się sekretną wiedzą.
Dawid kiwnął głową pijąc herbatę. Z wrażenia zapomniał dodać miodu.
– Czy możesz powiedzieć dlaczego? Co lubisz tutaj najbardziej?
Tutaj chłopiec przez moment się zastanowił. Zawiesił wzrok na dłuższą chwilę.
– No dawaj, przecież nikomu nie powiem! – głęboki śmiech dziadka był obezwładniający.
– Lubię to, że mój pokój może być zamknięty od wewnątrz. To sprawia, że czuję się bezpiecznie.
– A robiłeś to już? Czy zamykałeś się już w pokoju?
– Nie. Ale sama myśl, że mogę to zrobić, wystarcza.
– W dzisiejszych czasach prywatność jest najwyraźniej dobrem z wyższej półki.
– Tak mówisz, jakbyś nie wiedział…
– O czym?
– O Prywatności Premium. To taki sieciowy system, tylko jeden procent ludzkości na niego stać.
– Naprawdę? – nagle Edward poczuł się o kilkadziesiąt lat starszy.
– Tak, dziadku, przecież wszyscy o tym wiedzą. Maile masz na chronionym serwerze, zdjęcia ani żadne inne informacje o tobie nie są dostępne publicznie.
– Nie wierzę w prywatność w sieci. Musisz mi więcej o tym opowiedzieć – powiedział, nakładając sobie ostatnie łyżki miodu do herbaty i mieszając.
To było jedno z niewielu wyraźnych wspomnień Dawida, które dotyczyło dziadka. W końcu Edwarda dopadła starość i demencja, stał się jednym z wielu nieporadnych starszych ludzi, choć do końca chciał, żeby mu opowiadać o nowinkach technologicznych. Budowanie olbrzymiego bałwana było dla chłopca wydarzeniem z krainy czarów, które miało zostać z nim już do końca jego życia. Jednak to wspomnienie choć kończyło pewien etap, nie prowadziło do następnego. Było jak nitka niepołączona z następną, po wyjęciu której zostaje tylko dziura w ubraniu. Rzeczywistość była lichą łatą, jaką Dawid musiał sobie przyszyć. W chwili, gdy pamięć o Edwardzie wybrzmiała, Dawid powrócił do teraźniejszości. Świat wrzeszczał na niego.
– Ej! – aparat zrobił zdjęcie z wyraźnym kliknięciem. Magda Łączka, półetatowa tancerka i świeżo upieczona blogerka, stała przed Dawidem. Mógł się skoncentrować tylko na jej krótkiej, dżinsowej kurteczce i karminowych pasemkach we włosach. Co za kontrastowe połączenie. Porównywalne tylko z krwią na jego bladych rękach.
ROZDZIAŁ 2 - RESEKCJA
Dawid siedział jak zahipnotyzowany, a Magda korzystając z okazji pstrykała fleszem, przybierając coraz bardziej komiczne pozy, jak to domorośli fotografowie mają w zwyczaju. To ich powinno się fotografować i dopiero zestawiać z oryginalnym obiektem. Sesja zdjęciowa pt. Pozycje reporterów w obliczu widowiskowego zdjęcia… Tak, to mogło się udać. Myśli Dawida nieco odpłynęły. Po chwili zorientował się, że Magda stoi przed nim, trzymając aparat w opuszczonej dłoni i wpatruje się w niego, jakby oczekiwała jakiejkolwiek reakcji.
– Hej, żyjesz?
Mroczny korytarz nadawał scenie filmowego klimatu. Dawid widział, jak zaraz – w następnym kadrze – zza rogu wyłoni się pewnie złoczyńca z wielkim nosem albo metalowymi zębami, a oni razem pobiegną wśród świstu kul, wyskoczą za okno i uratują jakimś cudem własne życie, korzystając ze spadochronu ukrytego w plecaku. Dawid tylko na chwilę wracał do rzeczywistości, zazwyczaj raczej przebywał w podobnych fantasmagoriach. Zastanawiał się, jak mógłby choć zarysować Łączce wszystko to, przez co przeszedł przez ostatnie godziny. Jak uwiesić w jej pamięci kilka haków, które pomogą Magdzie zrozumieć grozę całej sytuacji. Morderstwo potrafi skomplikować każdy plan.
– Morderstwo potrafi skomplikować każdy plan – przemówił w końcu.
Bez reakcji. Głośno wypuścił powietrze, które przeleciało ze świstem i zginęło w ciszy. Wytłumiony korytarz chciwie łapał wszystkie dźwięki i pakował je do swojego złodziejskiego worka, niechętnie dzieląc się łupem z kimkolwiek. Obecna cisza była dla Magdy równie egzotyczną sytuacją, jak obecne położenie Dawida. Oboje stali, patrząc na siebie, wyzbyci myśli. Strach to bardzo potężne narzędzie. Raz zakropione, nie schodzi z łatwością. Jak tłusta plama na kroczu.
– Coś będzie trzeba zrobić… Pomożesz mi? – słowa Dawida umoczonego we krwi brzmiały bardziej jak satyra, ale był śmiertelnie poważny. Właśnie zabił swojego stwórcę i współpracownika. Planował to, ale na pewno nie w taki sposób. Nie w takim tempie. Do końca miał nadzieję, że go przekona. Nawet gdy udowodnił sobie, że to niemożliwe… Wyczuł strach Magdy. Był zupełnie inny od jego strachu. Dawid obawiał się konsekwencji, obawiał się, jak będzie wyglądało od teraz jego życie, obawiał się odpowiedzialności. Magda po prostu obawiała się jego.
– Nie miałem tutaj żadnego ruchu. To nawet nie był szach-mat, on mnie ściął jak kat. Trzeba było to zrobić. Musiałem to zrobić…
Magda zaczęła do kogoś dzwonić ze swojego zegarka.
– Jasne, tylko na to czekają. – Dawid podźwignął swoje bezwładne ciało, oparł rękę na jednym kolanie i, przechylając się, wstał. Błyskawicznie złapał jej zegarek, zanim zdążyła wybrać numer. – Na szczęście nikt ciągle nie unowocześnił telekomunikacji dla takich jak my – rzucił i agresywnie zdarł go z jej nadgarstka. Szarpnął tylną obudowę, wyjął kartę microsim, przegryzł ją i wypluł w kałużę krwi. Fragment złotawego chipa chwilę unosił się na powierzchni, ale szybko utonął w czerwonym morzu. „Ze względów artystycznych dobrze, że zabiłem go na posadzce, a nie dywanie”, pomyślał. Przysunął się do Magdy i chwycił jej knykcie, zostawiając na nich czerwone ślady.
– Słuchaj, nie teraz, nie mogę się poddać! – wydusił z siebie przez zaciśniętą szczękę. Emocje kumulowane przez ostatnie dni chciały się wydostać na zewnątrz, ale ostatkiem sił utrzymał je w trzewiach. „Niech gniją we mnie!”. Dawid na chwilę stracił kontrolę. Jego dyszący oddech przekroczył prywatną granicę między nimi i doleciał do drżącego oddechu Łączki. To wystarczyło. Chemiczna reakcja się rozpoczęła, cząsteczki zaczęły flirtować. Narodziło się niewidzialne zauroczenie. Dawid i Magda stali z niemal zetkniętymi twarzami, on trzymał ją mocno za nadgarstki, ona patrzyła na niego swoimi olbrzymimi oczami. Próbowali się temu nie poddać. Zaprzeczyć. Wyprzeć. To był najmniej odpowiedni moment na coś takiego. Czemu nie zdecydowali się wcześniej? Szkoda, że emocje tego nie wiedziały. Ich oczy przebiły się przez barierę duszy. Oboje usłyszeli to samo. Ten sam głos w głowie. Głos nierozsądku.
Myślisz, że czas istnieje? W tym konkretnym momencie? Czas potrafi wszystko zmienić. To kapryśny możny dworu. Złe staje się dobrym, najlepsze staje się twoim własnym. Każdy moment życia pokrywa się patyną czasu. Każdy, oprócz momentów takich, jak ten.
Pocałowali się. Gdyby tylko Rajmund to widział… Jego ciało leżało na podbrzuszu z głową nienaturalnie przekręconą na jedną stronę. Dawid pomyślał, że to wszystko, czego się dopuścił, to była raczej delikatna kara. Pomyślał o wszystkich ostatnich dokonaniach Glejaka i tak mu to podniosło ciśnienie krwi, że popchnął Magdę na ścianę. Docisnął jej łopatki do tapety, jakby sprawdzał jej wyprostowaną postawę. Kręgosłup zabolał Łączkę, ale ból przechodził płynnie w rozkosz, jakby istniało wewnątrz niej jakieś urządzenie, które miało za zadanie odzyskiwać przyjemność z każdej dolegliwości. Instynkt, mimo tych wielu prób, pozostał nietknięty tewolucją. Technologia pozornie ulepszyła ludzkość i każdego człowieka z osobna, ale nadal nikt nie potrafił nadpisać genetycznego systemu operacyjnego. A ten nakazywał reprodukcję. Ściślej rzecz biorąc, znalezienie się jak najbliżej tego stanu. Kopulacja. Nie ma tu skrótów czy drogi naokoło. Wsadzić, wyjąć. Powtórzyć. Wypiąć, przyjąć. Powtórzyć. Zjechali po ścianie na podłogę.
Na chwilę Dawid przykrył Magdę sobą i przez milisekundę zapadła całkowita cisza. Tak jakby ktoś znowu wyłączył dźwięk. Oddechy były niesłyszalne. Klamry pasków zrobione z pluszu. Scena nadawałaby się na świetną martwą naturę. Znajdź niepasujący element, tak powinien nazywać się ten obraz. Szkoda, że jedyna osoba, która mogła być malarzem, nie żyła i leżała niedaleko w kałuży krwi. Aparat Magdy dopiero teraz wytoczył się jej z rąk i ostatni raz usłyszeli dźwięk migawki. Leżał do góry nogami, zrobił zdjęcie nie wiadomo czego. Dźwięki rzeczywistości wróciły, odezwał się daleki klimatyzator, ich ruchy niosły się po korytarzu echem.
– Nie wyłączyłam go.
– Mam to gdzieś – powiedział Dawid matowym głosem spod koszulki, gdy Magda mu ją ściągała.
Nadeszła jego kolej. Ciało Łączki było sprężyste, młodość objawiała się gładkimi, opalonymi piersiami i płaskim, choć niećwiczonym brzuchem.
– Ale jesteś zajebista – wyrwało mu się.
– No ba. – To wszystko działało na zasadzie „hasło, odzew”.
W paręnaście sekund oboje byli półnadzy, przetoczyli się na bok, żeby odsunąć się dalej od ciała Glejaka. Czuli, że nie mają za dużo czasu, choć wyłączenie monitoringu przez Rajmunda musiało zadziałać. W przeciwnym razie już ktoś by się tutaj zjawił. „Może tu faktycznie nikogo poza nami nie ma?”, przemknęło przez głowę Dawida, ale zniknęło równie szybko, jak błyskawica na burzowym niebie. Magda była przyjemnie ciepła – w przeciwieństwie do Dawida, bo karuzela emocji ochłodziła jego ciało. Dwoje ludzi synchronizowało się w najbardziej efektywny sposób, jaki jest tylko możliwy. Poprzez seks. Całość nie trwała długo, może kilkadziesiąt sekund. Orgazm nie był specjalnie okazały, wręcz raczej słaby, ale dzięki temu wyostrzył zmysły, zamiast je rozleniwić. Spojrzeli na siebie.
– Wow, to był mój najlepszy wywiad. – Łączka też szybko wróciła do ironii.
– Do usług. Czy życzy sobie panienka mój autograf? – zniesmaczenie przebiegło grymasem po jej twarzy, przez chwilę wyglądała, jakby miała stwardnienie rozsiane. – Tylko żartowałem – powiedział Dawid do sterczących sutków reporterki.
Wprawnym ruchem Magda oplotła się stanikiem, zapinając go jedną ręką z przodu. Jej piersi wydawały się Dawidowi teraz jeszcze większe, znowu miał na nie ochotę, ale musiał się opamiętać. Nie kręcili tutaj filmu pornograficznego klasy C, tylko musieli sprzątnąć ciało nieżywego kolegi. Rajmund leżał zbroczony krwią jak cielak, jego mowa ciała przekazywała ostatni sygnał. Było nim pożegnanie.
„Miałem nadzieję, że wszystko pójdzie inaczej. Zaczynaliśmy razem jako wspólnicy w licznych zbrodniach przeciwko ludzkości, jak mogłeś o tym zapomnieć, ty bękarcie! Przecież to był dobry czas, dopiero zaczynaliśmy!” – niemo krzyczał Rajmund.
„Nie mogłem już tego znieść. Chyba zapominasz, jak to się potoczyło. Jak nie ja… I tak byś zginął” – odpowiedział Dawid w myślach i zwrócił się od Magdy, która właśnie kończyła się ubierać.
– Wiem, że mamy mało czasu, ale zaraz wracam. – Nagły impuls zagonił Dawida do łazienki. Czuł wewnętrzną potrzebę zmycia z siebie resztek limfy Rajmunda, nawet jeśli miałoby to się skończyć złapaniem przez służby. Morderstwo najbliższego przyjaciela było szokujące dla niego i systemu, to była ostatnia rzecz, jaką mógł przewidzieć, co dawało trochę wytchnienia i czasu. Może zmieniliśmy siebie wszczepianymi chipami, aplikacjami i programami, z których bez przerwy korzystamy, ale mózg pozostał trwałą zaporą ogniową. Dostosował się do niespokojnych czasów, a nawet z łatwością je przegonił. Nikt nie czytał jeszcze w myślach, nikt nie mógł przewidzieć takiego ruchu Dawida. Woda w kranie była odprężająco ciepła i przyjemnie zmywała pozostałości z krwi, najpierw je rozpuszczając i tworząc czerwoną plamę na przedramionach, potem spłukując do umywalki, która też przez chwilę zapełniała się różową wodą, a na końcu oczyszczała. Krew znikała gdzieś w zardzewiałych rurach pod spodem. Kiedy wszystko spłynęło, dokonał się morderczy chrzest. Kątem oka dostrzegł coś małego, leżącego na ziemi. Przedmiot nie odbijał światła, a kiedy Dawid się nachylił, zobaczył, że to dziesięciogroszówka.
Od zawsze często znajdował monety. Miał czasem wrażenie, jakby ktoś porozrzucał je specjalnie przed nim albo jakby on sam je kiedyś zostawił, aby znaczyły mu drogą powrotną do… Dawid znów zgubił się w myślach, podniósł krążek i schował do kieszeni. Teraz był gotowy na nowe wyzwania, wytarł do sucha ręce w swoje granatowe spodnie i wrócił do Magdy i Rajmunda. Ona szukała dobrego kadru, on nadal leżał w dziwacznej pozycji. Scena wyglądała nierealnie i nieprawdziwie.
– On leży w tak dziwnej pozycji, że wygląda to nierealnie i nieprawdziwie – Łączka skrytykowała brak czułości Dawida wobec kumpla.
– Zabijałem kogoś pierwszy raz w życiu. Poprawię się – Dziedzic odpowiedział żartem.
Tylko rzuciła na niego rozbawionym wzrokiem.
– Nadal nie mogę uwierzyć, że wyszedł z kadru…
– Nie mojego – powiedziała Magda, robiąc ostatnie zdjęcie. Krew, ciało, czerwona ściana, mrok, ciężkie powietrze… To wszystko jakoś razem współgrało. – Teraz możemy to ogarnąć.
Spojrzał w korytarz. Wyjście nie było tak daleko.
– Już jest za późno – powiedział metalicznie chłodny głos dochodzący z wewnątrz zakrwawionego ciała Rajmunda.
„No to masz swój jedynkowy reportaż, Łączko”.
Cel projektu
W skrócie: projekt okładki, korektę i DTP biorę na siebie, zbieram tylko (i aż) na druk oraz dostawę. Zależy mi na tym, aby PROPOZYCJA PODDANIA dotarła do jak największej liczby osób. Dlatego:
- 100%
3000 zł - druk i wysyłka książki (a także obowiązkowe prowizje i podatki)
- 200%
Drugim progiem jest wydanie PROPOZYCJI PODDANIA w wersji z ilustracjami/wydzierankami - takimi, jak na profilu książki w mediach społecznościowych. Sprawi to, że wydanie będzie nie tylko limitowane, ale i ekskluzywne! To nie wszystko: próg zapewni także książkę w wygodnej formie ebooka, który otrzymają WSZYSCY, którzy wsparli projekt.
6000 zł, bo wiąże się to też z wyższymi opłatami i większą liczbą książek drukowanych (bo więcej osób wesprze projekt).
- 300%
9000 zł - ostatni, najambitniejszy próg to stworzenie audiobooka, który będzie najpierw dostępny dla wszystkich, którzy dołożyli swoją cegiełkę do PROPOZYCJI PODDANIA!
Nagrody
Podstawową, najważniejszą i kluczową nagrodą jest oczywiście książka w wersji papierowej, ale nie tylko! Pierwszych 10 osób, które zdecyduje się wesprzeć zbiórkę otrzyma książkę z autografem i dedykacją. Jest też możliwość zdobycia pakietu dwóch książek, aby jedną komuś podarować i przyczynić się do wzrostu czytelnictwa w Polsce ;) Jeśli tak jak mi podoba ci się okładka, możesz zamówić jej projekt w formie schludnego plakatu.
Przekroczenie progu 200% zaowocuje wydaniem z ilustracjami (powiązanymi z fabułą) oraz ebookiem dla wszystkich wspierających, natomiast 300% to audiobook, aby PROPOZYCJI PODDANIA można było wysłuchać w samochodzie czy komunikacji miejskiej.
O autorze / Zespół
Na Wspieram.to jestem najbardziej znany z projektu dokumentu "Thank You For Playing: Kultowe magazyny o grach", który okazał się wielkim sukcesem i za który jeszcze raz się nisko kłaniam i dziękuję. To była przyjemność.
Jeśli chodzi o pisanie fikcji, to zacząłem to robić jeszcze w gimnazjum i od tej pory tworzę, choć większość rzeczy trafia do szuflady. W 2013 roku wydałem internetowo powieść po angielsku LOVE LUCID WAR DREAMS, jej fragmenty (i inne opowiadania) do przeczytania: https://www.smashwords.com/profile/view/eugenechuck
Piszę też scenariusze krótkometrażowe, z jednym z nich brałem udział w sesjach czytania scenariuszy w ramach festiwalu filmowego Script Fiesta.
Ryzyko
PROPOZYCJA PODDANIA jest napisana, po korekcie, ma też zaprojektowaną pierwszą stronę okładki. Cel jest taki, aby książka była u was jeszcze na wakacje, im sprawniej pójdzie zbiórka, tym szybciej będę mógł działać :)
wsparli tylko ten projekt
wsparli więcej projektów
Wspieracz Anonim
Wspieracz Anonim
Wspieracz Anonim
Ewelina Woźnica
Grzegorz Fraś
llothargl
Maciej Panas
westikpl
Piotr Gliźniewicz
Jarecky
Wspieracz Anonim
piotrek.malek
Sylwia Piestrzyńska
Kamil Świątek
Percepteusz
rebba
Wspieracz Anonim
Aleksandra Wierzbicka
perdaniek
Wspieracz Anonim
Joanna Pawłowska
luban1
Ewa Nazwisko
duderski
yatnxmail
szymborski.piotr
Wspieracz Anonim
Kamil Iwanowicz
Wspieracz Anonim
Małgorzata Dombrowska
Wspieracz Anonim
Aldona Hartwińska
Czytelnik
Książka w wersji ebook (TYLKO w razie osiągnięcia progu!)
Książka w wersji audiobook (TYLKO w razie osiągnięcia progu)
Zakup wymaga podania adresu dostarczenia
Czytelnik TYFP DVD
Książka w wersji ebook (TYLKO w razie osiągnięcia progu!)
Książka w wersji audiobook (TYLKO w razie osiągnięcia progu)
Film dokumentalny "Thank You For Playing: Kultowe magazyny o grach" w wersji 1xDVD
Przewidywana dostawa: sierpień 2019
Zakup wymaga podania adresu dostarczenia
Czytelnik TYFP edycja specjalna DVD
Książka w wersji ebook (TYLKO w razie osiągnięcia progu!)
Książka w wersji audiobook (TYLKO w razie osiągnięcia progu)
Edycja specjalna filmu dokumentalnego "Thank You For Playing: Kultowe magazyny o grach" w wersji 2xDVD
Przewidywana dostawa: sierpień 2019
Zakup wymaga podania adresu dostarczenia
Promotor czytelnictwa
Książka w wersji ebook (TYLKO w razie osiągnięcia progu!)
Książka w wersji audiobook (TYLKO w razie osiągnięcia progu)
Zakup wymaga podania adresu dostarczenia
Czytelnik TYFP Blu-ray
Książka w wersji ebook (TYLKO w razie osiągnięcia progu!)
Książka w wersji audiobook (TYLKO w razie osiągnięcia progu)
Film dokumentalny "Thank You For Playing: Kultowe magazyny o grach" w wersji 1xBlu-ray
Przewidywana dostawa: sierpień 2019
Zakup wymaga podania adresu dostarczenia
Czytelnik koneser
Książka w wersji papierowej plus ekonomiczna wysyłka
Książka w wersji ebook (TYLKO w razie osiągnięcia progu!)
Książka w wersji audiobook (TYLKO w razie osiągnięcia progu)
Przewidywana dostawa: sierpień 2019
Zakup wymaga podania adresu dostarczenia
OFERTA DLA FIRM
Zakup wymaga podania adresu dostarczenia
Pierwszy czytelnik
Przewidywana dostawa: sierpień 2019
Zakup wymaga podania adresu dostarczenia
Czytelnik TYFP Blu-ray
Książka w wersji ebook (TYLKO w razie osiągnięcia progu!)
Książka w wersji audiobook (TYLKO w razie osiągnięcia progu)
Film dokumentalny "Thank You For Playing: Kultowe magazyny o grach" w wersji 1xBlu-ray
Przewidywana dostawa: sierpień 2019
Zakup wymaga podania adresu dostarczenia
Patronus
Przewidywana dostawa: sierpień 2019