Zbiórka na rehabilitacje Marty

Zakończono sukcesem
Opis projektu
Dwa miesiące to dla wielu tyle co nic. Jest to okres, który mija w mgnieniu oka. Najlepiej wiedzą o tym dzieci, którym ostatni dźwięk szkolnego dzwonka nie zdążył przebrzmieć w uszach, a już kończą się wakacje i trzeba wracać na lekcje. Mam na imię Marta i moje dwa miesiące rozciągnęły się na dwadzieścia pięć lat. Jestem wcześniakiem, na świat przyszłam o wspomniane dwa miesiące za szybko.
Od dnia narodzin zmagam się z przypadłością, która wynika właśnie z mojego pośpiechu. Pierwszy okres życia spędziłam w inkubatorze. Dostałam również szczepionkę, która tylko pogłębiła moje dolegliwości. Dziecięce porażenie mózgowe przywiązało mnie do wózka inwalidzkiego niewidzialnym łańcuchem. Trudno w ogóle zdefiniować tę chorobę, jest jej tyle odmian zależnych od stopnia nasilenia, że nikt póki co na to się nie zdobył. W moim przypadku niedowład dotyczy wszystkich czterech kończyn. Codzienne, proste, rutynowe czynności to przeciwnik, który jest dla mnie zbyt silny.

I tak mogłoby to wyglądać do końca życia, ale przez lata zmagań nauczyłam się, że nigdy nie można się poddawać. Mam zamiar z każdym dniem luzować kolejne ogniwa łańcucha, aby w końcu ostatecznie go zerwać i pokonać mojego przeciwnika.
Niezależność. To słowo nieustannie brzmi w mojej głowie. Ten cel narodził się już dawno, a to w dużej mierze dzięki kochanej mamie. To prawdziwa żelazna dama. Zawsze była dla mnie ostoją, nie pozwalała mi upaść, a dziś nadal pomaga mi żyć. W takich momentach słowo „niezależność” wraca jak bumerang. Przybiera również inne formy: samodzielność, samowystarczalność, swoboda, wolność. Mama nie będzie w stanie zajmować się mną całe życie. Kiedyś to ja będę musiała odwdzięczyć się za serce, które mi ofiarowała i oddać jej swoje. To są właśnie moje marzenia. Aktualnie Everest, ale wierzę, że ciężką pracą osiągnę nawet tak wielki szczyt.
Chęci i wytrwałości mi nie brakuje, ja nigdy się nie poddaje. Te cechę musiałam odziedziczyć po mamie. Rehabilitacja to dla mnie jedyna szansa na upragnioną niezależność. Brakuje mi jednak sprzętu i godzin ze specjalistami. W domu staramy się zrobić ile się da, ale to nie to samo, co profesjonalne zajęcia, dlatego rezultaty są znikome. Jestem już po kilku operacjach kończyn górnych i dolnych, nie mogę pozwolić, aby mój trud poszedł na marne.

Dlatego zwracam się do was z prośbą o pomoc. Turnus rehabilitacyjny to koszty, z którymi nie jesteśmy w stanie sobie poradzić. Każdego dnia widzę starania mojej mamy i nie chcę, aby nasza wspólna praca nie została zmarnowana. Należe do fundacji " Złotowianka" i za jej pośrednictwem są finansowane moje turnusy rehabilitacyjne.
Rehabilitacja w Złotowie jest bardzo kosztowna i przekracza nasze możliwości, koszt turnusu rehabilitacyjnego wynosi 5700 i trwa dwa tygodnie, dzięki którym będę sprawniejsza.
O autorze / Zespół
Marta Kaczmarek-Szwagierczak kochającym mężem

wsparli tylko ten projekt
wsparli więcej projektów

Wspieracz Anonim

Jacek Hubicki

Wspieracz Anonim

Magdalena Gałysa

pestka1718

Wspieracz Anonim

Beata Bartocha

rentkab

Izabela Sokołowska

Wspieracz Anonim

Patryk Żukowski

Nikus23123

Wspieracz Anonim

Wspieracz Anonim

Łukasz Kaczmarzyk

Angelika EM

Paweł Gurlig

iwona515

kamila.gadek

natalia.redziakk

Wspieracz Anonim
Pokaż wszystkich.